niedziela, 13 czerwca 2010

Zielona szkoła

Jak w każdej, tak i w naszej szkole na początku roku każdy nauczyciel otrzymał przydział czynności. Ja dostałam wyjazd do operetki w I semestrze. Ale
z powodu wielu komplikacji, o których już pisałam, całkowicie o tym zapomniałam. Spodziewałam się z tego powodu kolejnej awantury. Ku mojemu zdumieniu na konferencji podsumowującej Lara wspaniałomyślnie zaproponowała przesunięcie wyjazdu na II semestr, a nawet zgodziła się na zamianę operetki na teatr. No więc pojechaliśmy na spektakl O babie, rybaku i złotej rybce.

Tołdi w przydziale czynności miał "białą szkołę" - to to samo, co "zielona szkoła", tylko w zimie. Poprosiła kiedyś, aby wychowawcy klas I - VI zorientowali się ile dzieci chciałoby pojechać. Okazało się, że chętnych jest całkiem spora gromadka, a na palcach można wyliczyć uczniów, którzy nie chcą lub nie mogą jechać. Ale zima się skończyła, a w sprawach organizacyjnych Tołdi nie wyszedł poza podliczenie potencjalnych uczestników wyjazdu.
Przyszła piękna wiosna! Robiło się coraz cieplej, dzieciaki dopominały się lekcji na świeżym powietrzu, spacerów i wyjazdów. Do szkoły nadeszło mnóstwo ofert z ośrodków organizujących zielone szkoły. Długo leżały na stole w pokoju nauczycielskim. Tołdi palcem nie kiwnął, choć liczyłyśmy, że zorganizuje wyjazd. Nie miała go w przydziale czynności, ale miałyśmy nadzieję, że się tego podejmie w ramach rekompensaty za brak zimowego wyjazdu. Ale termin zgłoszeń zbliżał się ku końcowi, a Tołdi ten fakt miał w głębokim poważaniu. Dotarło do nas, że w tej sytuacji żadnego wyjazdu nie będzie! Wtedy Beata zaczęła działać i w kilka dni zorganizowała wyjazd nad morze. Dzieciaki były zachwycone! Chętnych było wielu - cała klasa II, której wychowawcą była Beata, cała III, cała VI i większość uczniów z klasy IV i V. Termin wyjazdu zbliżał się wielkimi krokami, a Lara nadal nie wyznaczyła opiekunów. Dzieci chciały wiedzieć z kim pojadą. Każda klasa chciała jechać ze swoją wychowawczynią, szczególnie klasa VI, dla której miał to być ostatni wspólny wyjazd. A Lara milczała jak zaklęta. Ale nie tylko dzieci, bo także rodzice byli zainteresowani pod czyją opieką ich pociechy pojadą na drugi koniec Polski. Oczywiście najchętniej widzieliby je pod opieką wychowawców, którzy dzieci doskonale znają, którym dzieci ufają i są im posłuszne. Dlatego na zebraniu wprost zapytali Dyrekcję o opiekunów. Oczywiście Lara nadal twierdziła, że jeszcze jest czas (!), że pojedzie na pewno Tołdi, ale ona jeszcze nie podjęła ostatecznej decyzji. A było to zaledwie na kilka dni przed terminem wyjazdu. Toteż nic dziwnego, że na taką odpowiedź rodzice zareagowali dosyć gwałtownie. Wygarnęli Larze, że opiekunowie powinni być już przydzieleni, a skoro nie ma, to oni życzą sobie, żeby jechali wychowawcy klasy III i VI oraz Beata, która cały wyjazd przygotowała i z której klasy jadą wszyscy uczniowie. Jasno i wyraźnie zaznaczyli również, że oni nie życzą sobie aby opiekunem był Tołdi - wychowawca klasy I, z której nie jechał zupełnie nikt! Wielu rodziców dobrze ja znało i niestety nie miało o niej najlepszego zdania, mimo że pracowała w tej szkole ponad 10 lat! Bardziej ufali nowym nauczycielom, którzy widocznie w ich oczach byli odpowiedzialni i zasługiwali na zaufanie. I słusznie! Bo my wszystkie zdawałyśmy sobie sprawę, że tygodniowy wyjazd z grupą dzieci, to ogromna odpowiedzialność przez 24 godziny na dobę. Tołdi traktował ten wyjazd tylko i wyłącznie rekreacyjnie. Lara została postawiona pod ścianą. Wkurzyła się jak chyba nigdy dotąd!!!

No i wtedy się zaczęło!!! Oczywiście cała wściekłość Lary skupiła się na Beacie. To co wtedy działo się w szkole było prawdziwym koszmarem! Ostatecznie doszło do zwołania przez Larę nadzwyczajnej rady pedagogicznej.
Rada odbyła się na jednej z lekcji. Do mojej sali przyszła sprzątaczka i oznajmiła, że mam się stawić w pokoju nauczycielskim na jakimś zebraniu, a ona ma popilnować moich dzieci - zarządzenie Lary. Uczniowie klas I - VI zostali bez opieki przez niemalże całą godzinę lekcyjną.
Nie pamiętam jak dokładnie się to odbyło, w każdym razie ta nadzwyczajna rada była sądem nad Beatą - sądem o z góry ustalonym wyroku - winna wszelkim zarzucanym jej czynom! Lara posądziła Beatę o to, że "napuściła" rodziców aby wymusili na niej wyznaczenie na opiekunów wybranych przez nich nauczycieli oraz to, że odebrała Tołdiemu organizację wyjazdu. Wszystko to było wierutną bzdurą! Ale Lara oświadczyła wówczas, że skoro Tołdi nie zorganizował białej szkoły, to miał zająć się zieloną, a Beata do tego nie dopuściła! Tołdi oczywiście wykazał się swoimi umiejętnościami aktorskimi (które - tak na marginesie - na pewno były dużo większe niż jej umiejętności pedagogiczne) i zaczęła się żalić jaka to ona jest pokrzywdzona przez Beatę - tak bardzo chciała zorganizować ten wyjazd, bo przecież nie wywiązała się z białej szkoły, a Beata celowo do jej na to nie pozwoliła! Fe! Brzydka Beata! Oczywiście nikt nigdy nie słyszał nic na temat zmiany przydziału czynności dla Tołdiego (tak jak było ze mną w przypadku operetki), więc cała ta absurdalna rada bardzo nas zaskoczyła. Wszyscy znaliśmy prawdę i nawet próbowaliśmy bronić Beaty, ale Lara była głucha na wszelkie nasze argumenty. Nigdy bym się nie spodziewała, że będę uczestniczyć w tak żenującym zebraniu! Ale to prawda - Lara wymiata wszystkich! W porównaniu z tą radą nawet sąd Świętej Inkwizycji to pikuś! Pan Pikuś! W każdym razie pointa z tego zebrania była taka, że Beata to wcielenie wszelkiego zła, które zrobi wszystko, byle tylko skrzywdzić biednego Tołdiego i zrobić na złość Larze.

Ostatecznie Beata pojechała z dziećmi nad morze. Pojechały także wychowawczynie klasy III i VI. Wyjazd był bardzo udany i dzieciaki wróciły przeszczęśliwe! Ale Beata każdego dnia odczuwała skutki niezadowolenia Lary.
Pamiętam jeszcze, że Lara zmusiła moją koleżankę i nauczyciela angielskiego do podpisania jakiejś notatki służbowej, która dotyczyła Beaty. Nie pamiętam tylko, czy to również dotyczyło zielonej szkoły. Może koleżanka mi przypomni...
A przy okazji - "notatki służbowe" były ulubioną formą Lary służącą do zastraszania nauczycieli. O wielu z nich nikt nie miał pojęcia, o niektórych dowiadywaliśmy się słysząc: Notatka służbowa została sporządzona. Po zakończeniu roku musiała być tego spora kolekcja! Być może Lara ma ją do dziś... ;)

Brak komentarzy: