poniedziałek, 7 czerwca 2010

Pscoła i muchy

Poszłam wczoraj na spacerek z moim Królinkiem na sąsiednie osiedle. Lubię tam chodzić, bo jest ładniej i ciszej niż na moim. Oczywiście Królinek zasnął, więc "zaparkowałam" wózek w cieniu, usiadłam na ławeczce i zatopiłam się w lekturze Zaginionego symbolu. W pewnym momencie z klatki wybiegł chłopczyk - może czteroletni - i wbiegł prosto na pagórek ze zjeżdżalnią. I akurat z momencie, gdy Langdon odkrywał "komnatę zadumy" usłyszałam głośne: "Mamooo!" W oknie pojawiła się matka chłopca.
- Co?
- Tu jest pscoła!
- Tatuś już schodzi - odpowiedziała mama.
- Chcę do domu! - zawołał chłopczyk niemal płacząc.
- No wiesz co!
- Ja chcę do domu!
- Babcia już jedzie.
- Mamo, tu są muchy! - zawył chlopiec.
- Tatuś już schodzi. Poszedł po rowerek.
- Tu są muchy! Ja chcę do domu! - chłopiec płakał już na dobre.
- No wiesz co! Muchy!
- Mamooo! - Ale mama już zniknęła w głębi mieszkania. Po chwili w drzwiach od klatki pojawił się mężczyzna, tatuś chłopca.
- Oliwier! - zawołał - Chodź, pójdziemy po rowerek.
- Tu są muchy! - płakał nadal chłopiec.
- No chodź, weźmiemy rowerek. - przejął się tatuś.
- Przyjdź po mnie!
- Babcia już jedzie.
- Tu są muchy!
- Ha ha! Muchy! - ucieszył się ojciec - No chodź. Albo sobie zjedź! - wpadł na genialny pomysł.
- Zabiez mnie! - płakał chłopczyk.
- Olik, no chodź, pójdziemy po rowerek.
- Tu są muchy! I pscoła!
- Babcia już jedzie. Chodź, weźmiemy rowerek.
- Tato, zabiez mnie stąd. - płakał chłopiec, a ja już miałam ochotę wstać z ławki i iść po niego.
- No, zejdź sam.
- Tatoooo!
- Olik, chodź, pójdziemy po rowerek.
- Tatooo!
- No chodź, weźmiemy rowerek.
- Ale ja nie umiem. Psyjdź po mnie.
- Chodź, Olik, pójdziemy po rowerek.
- Tato, tu są muchy. - płakał chłopiec.
- Muchy! - parsknął tatuś - No chodź!
- Tu są muuuuuuchyyyyyy!
- Babcia już jedzie. Chodź.
- Nie umiem sam.
- Chodź Olik.
- Nie umiem. Tu są muchy. Tato!
- Olik, chodź, weźmiemy rowerek.
- Tu są muchy! I pscołaaa!
- No zejdź, pójdziemy po rowerek.
- Tatoooo! Zabiez mnie!
- Chodź, Olik.
- Zabiez mnie!
- Olik, chodź, babcia już jedzie.
- Tu są muchy! Zabiez mnie! Tatooo! - płakał chłopiec.
Nie wiem, czy ojciec w końcu zlitował się nad chłopcem, czy po prostu zrobiło się mu wstyd, gdy zauważył, że ostentacyjnie przyglądam się tej sytuacji - grunt, że w końcu podszedł i zabrał Oliwiera z pagórka. Gdy znikali w klatce chłopiec nadal płakał, że chce do domu. Po chwili cała trójka - mama, tata i Oliwier na rowerku - pojawiła się przed blokiem. Miałam wielką nadzieję, że nie będę musieć być świadkiem kolejnej sceny. Na szczęście całą trójką udali się w kierunku drogi. Pewnie po babcię.

Brak komentarzy: